Zacznę od tego, że OBIECUJĘ, że już niedługo zacznę nadrabiać wpisy, na które już tak długo czekacie! Mam na myśli miedzy innymi wpis na temat środkowego i południowego Wietnamu, Kolumbii itp. 😀
Ale zanim to nastąpi postanowiłam w miarę na świeżo zacząć pisać krótko o naszym niespełna 5 dniowym wypadzie wielkanocnym do Włoch.
Otóż…..Bardzo last minutowo, bo tydzień przed wylotem, trochę na spontanie, kupiliśmy bilety do Rimini, położonego w północnych Włoszech. Grzechem byłoby nie skorzystać z kilku dni wolnego i nudzić się w domu przez całe święta 😀
Za ok 420zł kupiliśmy loty w dwie strony, dla dwóch osób, z jednym dodatkowym bagażem 10kg. Linie- oczywiście ostatnio nasz ulubiony Rajan :D.
Termin: 13-17 kwietnia. Na miejscu mieliśmy de facto 4 pełne
dni, bo w środę w Rimini byliśmy już przed 8 rano.
No ale właśnie co z tym Rimini?
Szukając lotów nie planowaliśmy wycieczki do Rimini, ani do Włoch. To był spontan, gdzie w zasadzie decydował termin i cena biletów. Po znalezieniu tych konkretnych byłam jednak trochę przerażona zdjęciami pokazującymi się w wyszukiwarce po wrzuceniu hasła “Rimini”…… Plaża z MILIONEM parasoli i ani jednym skrawkiem wolnego miejsca, gdzie Grażyna mogłaby rozstawić swój parawan. No nie ma opcji! Dodatkowo nic oprócz plaży zdjęcia w internetach nie pokazywały :D.
Wycieczka jednak okazała się strzałem w 10 pod względem pogody, ilości ludzi, parasoli na plaży i w ogóle pod każdym :D:D:
Co zobaczyliśmy?
- Rimini
- San Marino
- Rawennę
- Pesaro
Gdzie spaliśmy?
Z racji tego, że nasz wyjazd był krótki zdecydowaliśmy się na spędzenie 4 nocek w tym samym miejscu. Padło na hotelik 3* w Rimini- Bamby. Całkiem spoko- jak już wielokrotnie pisałam nie jesteśmy wymagający pod tym względem. Miejscówka bardzo spoko, 5 min od plaży, 10 od dworca i 15 min na nogach do centrum. Zresztą Rimini w ogóle nie jest jakieś duże 😀
RIMINI
Okazało się, że Rimini to nie tylko plaża z kilometrami parasoli, ale też całkiem przyjemne miasteczko w którym warto spędzić dzień będąc przejazdem lub w okolicy. No i oczywiście będąc w mieście stricte na plażowanie, trzeba zajrzeć do centrum.
Najfajniejszymi, według nas,miejscami były:
- most Augusta (zwany też mostem Tyberiusza)
- dzielnica Borgo San Giuliano
- plac Malatesta
Zabytkowa część miasta nie jest zbyt rozległa, więc spokojnie da się to przejść na nogach. Sama część nadmorska wygląda jak typowy kurort- hotele, restauracje, promenada, pamiątki.
Bardzo fajnie było pochillować w parku przy moście- bardzo miła miejscówka.
SAN MARINO
Dla niewtajemniczonych- malutkie państewko (enklawa Włoch), znajdujące się 20km od Rimini.
Jak dostać się z Rimini?
Autobusem, za 5 EUR w jedną stronę. Jedzie się 50min, pierwszy przystanek znajduje się przy dworcu kolejowym w Rimini i zawozi nas na parking położony najbliżej zabytkowej części San Marino.
Jest tylko jeden problem- znaczy dla kogo problem to problem ;). Na dzień dzisiejszy (07.05.2022) nie da się kupić biletów przez internet. Kupujecie je albo w autobusie albo w kiosku przy przystankach, z tymże nie na konkretny dzień. My nie mieliśmy żadnego problemu podczas przejazdów jednak w sezonie należy mieć na względzie, że może dla Was zabraknąć miejsca i będziecie musieli czekać na następny kurs. 😀 A niestety przewoźnik jest tylko jeden- wrzucam zdjęcie rozkładu (który jest inny na lato a inny na zimę).
Sama stolica państwa San Marino- San Marino i jej zabytkowa część jest bardzo mała, dlatego też pół dnia spokojnie wystarczy na zaplanowanie takiej wycieczki. Zresztą sama enklawa jest malutka, mieszka tam tylko ok 30tys osób….
Zabytkowa część San Marino to….
pełno sklepów z perfumami, skórzanymi wyrobami, zegarkami. W sezonie przyjeżdża tam bardzo wiele osób na zakupy z państwa na R i szaleją. Generalnie to w San Marino wszystko było tańsze niż we Włoszech- benzyna, spożywczaki, knajpy.
Poza głównymi uliczkami sklepów już tyle nie znajdziemy, a przejdziemy się za to spokojnie wśród pięknych kamieniczek, wąskimi uliczkami. Widoki z góry (San Marino leży ok 700m.n.p.m na Monte Titano) też zacne.
Oprócz uliczek warto przejść się ścieżką pomiędzy 3 wieżami, które górują nie tylko nad miastem ale i chyba całym wybrzeżem. Lądując w Rimini pierwsze co rzucało się w oczy to wieże w San Marino. Były to kiedyś oczywiście wieże warowne połączone murami.
Do pierwszej i zarazem największej wieży można wejść zakupując bilet wstępu za 6.50EUR uprawniający do wejścia na dwa obiekty. Czytając blogi przed wyjazdem była informacja, że wejść z biletem będzie można również na drugą wieże, jednak na miejscu okazało się, że jest ona w rekonstrukcji i wejść możemy do Palacio Publico znajdującym się przy Piazza della Liberta. W budynku mieści się parlament kraju. W sumie taka alternatywa bardzo nam się spodobała.
Na zakończenie wycieczki warto udać się do restauracji z widokiem.
RAVENNA
Ravennę- stolicę mozaiki- dzieli od Rimini jakaś godzina jazdy pociągiem, bilet za osobę to 4.75EUR. Pociągi jeżdżą w zasadzie co godzinę.
W mieście można zakupić bilet łaczony do 5 najważniejszych zabytków za (jak poinformowała nas Pani przy jednym z nim) 12EUR. Być może przez internet bilet jest tańszy, ale nas i tak nie bardzo interesowało wchodzenie do tylu obiektów sakralnych. Dodatkowo też odstraszyła nas kolejka do wejścia. Za 4 EUR natomiast weszliśmy do Domus dei Tappeti di Pietra, gdzie również znajdowały się mozaiki i nie było prawie nikogo 😉
W necie czytałam również dobre opinie o mercato cooperto (zadaszonym, odremontowanym targowisku, na którym lokalni przedsiębiorcy sprzedają swoje spożywcze wyroby) ale na miejscu byłam zawiedziona i szybko wyszłam. Było tylko kilka stoisk otwartch plus jakiś duży market. Nie miało to miejsce dla mnie żadnej atmosfery. Być może w lecie, gdy wszystkie stoiska są otwarte robi to wrażenie.
Pobyt w Rawennie zajął nam też około pół dnia.
PESARO
Tutaj jest ciekawa historia bo pojechaliśmy tam po przeczytaniu opinii o parku naturalnum Monte San Bartolo. Nie chcieliśmy kolejny dzień łazić po miasteczkach i znaleźliśmy info o takim parku z którego roztacza się piękny widok na wybrzeże. No ale po kolei ;D
Pesaro to mała miejscowość położona na południe od Rimini, gdzie w niecałe pół godziny można dostać się pociągiem za niecałe 4 EUR.
Po wyjściu z Dworca kierowaliśmy się na punkt na mapie, który nazywał się Monte San Bartolo (czyli góra). Założyłam, że będzie to punkt widokowy przy wybrzeżu. Po drodze jednak mignęły nam tabliczki na temat parku miejskiego- Miralfiore- warto się tam przejść- było przecudnie z milionem stokrotek!
Po dotarciu na miejsce, gdzie miała się znajdować góra San Bartolo (było to przy samej plaży) zauważyliśmy piesze drogowskazy na Parco Naturalne Monte San Bartolo prowadzące po leśnej ścieżce. Myślimy- dobra już niedaleko, są drogowskazy! 20 min później ścieżka się skończyła i wyszliśmy na krętą, stromą drogę, którą zasuwały motory oraz rowery- idziemy dalej! Po 2h stwierdzamy- dobra nie ma opcji, wracamy na dół bo żadnego punktu widokowego nie znajdziemy 😀 Także tak odbyła się nasza wycieczka do parku Monte San Bartolo :P. Niemniej jednak było bardzo przyjemnie i ciepło więc nie złościliśmy się bardzo.
Po zejściu na dół postanowiliśmy poleżeć sobie na plaży (fajna plaża, mała, w przeciwieństwie do Rimini nie wiało ani trochę) i poczilować. Było mega cieplutko i przyjemnie.
Na końcu kierując się już w stronę dworca chcieliśmy się jeszcze rozejrzeć po centrum i zjeść jakąś pizze. Z tym ostatnim był trochę problem bo wiele pizzeri było zamkniętych. Długo szukaliśmy żarcia więc już odechciało się nam łazić po centrum, więc od razu po jedzeniu obraliśmy kierunek dworzec i wróciliśmy do Rimini.
Ogólnie podsumowując wyjazd- było bardzo fajnie i miarę ciepło. Było około 18 stopni, ale w Rimini mocno wiało i tylko w miejscach gdzie byliśmy na jednodniowych wycieczkach dał się chodzić w krótkim rękawku.
Musicie też wiedzieć że sporo knajp w tym okresie jest jeszcze zamknięta, nie ma też tylu kramów z badziewiem i pamiątkami. Ludzi jak na lekarstwo, chociaż w weekend- ze względu na święta- dało się wyczuć większą liczbę osób. Anyway polecamy Włochy przed sezonem!