Wracając z wioski wydarzyła się nam druga na Północy Tajlandii przygoda ze skuterem (pierwszą była kontrola policji i łapówa :P). Otóż wracając z wioski już do Chiang Mai zatrzymaliśmy się jeszcze przy campingu. Zostawiliśmy skuter i poszliśmy się przejść. Wracając po obchodzie campsita niestety zastaliśmy przewrócony skuter…. Ułamała się klamka od hamulca.. ;( No i co tu robić?…. Było jednak jeszcze na tyle wcześnie, że wróciliśmy do Chiang Mai i szukaliśmy mechanika, który wymieni nam zepsutą część. Byliśmy u jednego majstra i drugiego i nigdzie nie chcieli nam tego zrobić. Aż wreszcie w 3 warsztacie wysłano nas do sklepu po zakup nowej klameczki i wymienili ją w ciągu 15min 😀 Za zakup i usługę zapłaciliśmy 80THB…. Problem jednak pojawił się gdy porównaliśmy obie klamki. Jedna była wytarta od używania a druga cała czarna… No ale cóż, może nikt się na skapnie, a nawet jak, to przecież część jest wymieniona :D.
PN Don Inthanon
Na trzeci dzień naszej wycieczki wybraliśmy PN Don Inthanon, położony ok. 100km od Chiang Mai. Dość daleko, większość turystów wybiera się tam zorganizowanymi wycieczkami autobusem.
Wstaliśmy więc wcześnie, aby o 6 wyjechać. Powody na wstanie tak wcześne były dwa: dłuższy dzień i więcej czasu do zmroku oraz ominięcie kontroli policji. Tak jak wspominałam wcześniej patrole są ustawione na wylotówkach z miasta, po 6 jeszcze nikogo nie było 😀
Droga do parku jest bardzo prosta, do bram jego zajechaliśmy około 8 rano. Po drodze musieliśmy jednak stanąć na małym bazarku i musiałam kupić sobie….uwaga…. rękawiczki 😀 Na skuterze poza miastem jechaliśmy dość szybko (ok. 80km/h), na północy kraju poranki są dość chłodne, musiałam więc kupić sobie tajskie rękawiczki na zmarznięte ręce 😀
Na terenie PN znajduje się najwyższy szczyt Tajlandii (2565m.n.p.m.), na który wyjeżdża się w zasadzie na samą górę drogą asfaltową. Droga na samą górę jest baaaardzo stroma.
Na dole na bramie do parku płacimy za wstęp 300THB od osoby plus 20 za skuter. Wstęp trochę drogi ale to normalka, że w Azji turyści płacą kilkakrotnie więcej za wejściówki niż lokalsi. Nie ma więc do dewagować, tylko płacić i jazda do góry.
Pierwszy pit stop robimy przy bardzo fajnych wodospadach- Wachirathan.
Dziękuje! Zapraszam do dalszej lektury 😉